Jeśli zaplanowaliście lub planujecie pobyt w Apulii, koniecznie wybierzcie się do Monopoli. A najlepiej zamieszkajcie w tym uroczym miejscu, przynajmniej na kilka dni. To tu byliśmy świadkami najdoskonalszego zachodu słońca, z przyjemnością gubiliśmy się między nagrzanymi murami białych uliczek i przepadliśmy w najlepszych restauracjach regionu. Do plaży jest stąd przysłowiowy „rzut beretem”, a mury miasta podmywane przez Adriatyk, oferują noclegi z wyjściem prosto na morze. Czy można pragnąć czegoś więcej?
Tego dnia z przyjemnością i ulgą wracaliśmy na wybrzeże. Matera (o której pisałam tutaj) zmęczyła nas upałem nie do zniesienia w swoich kamiennych murach. Po nocy spędzonej w skalnej grocie marzyłam o przestrzeni i dalekim horyzoncie. W Monopoli czekał już na nas Domenico – właściciel b&b i naszego domu na kolejne noce. Nie spodziewałam się jednak, że z rozgrzanego skalnego piekiełka, trafimy prosto do raju.
IDEALNY HOTEL W APULII
Antico Carrubo to hotel położony na obrzeżach Monopoli, górujący nad płaszczyzną gajów oliwnych i spoglądający wprost na Adriatyk. Przy wjeździe powitały nas dwa duże radosne psy i starszy pan, który okazał się być tatą właściciela hotelu. Od zawsze byłam fanką obiektów, prowadzonych przez rodziny. Widać w nich szacunek do pracy, czuć domową atmosferę i chęć zdobycia serc wszystkich gości. Moją uwagę od razu przykuł wypielęgnowany ogród ze starymi drzewami oliwnymi, hortensjami, margerytkami i całym mnóstwem polnych kwiatów. Posesja była czysta, zadbana i genialnie rozplanowana. Oprowadzał nas po niej właśnie Domenico, opowiadając historię tego miejsca i swoich rodziców, którzy poświęcili Antico Carrubo serce, siły i większość swojego czasu.
Na zacienionym patio, z twarzami zwróconymi ku morzu, rozmawialiśmy o naszych podróżach, rozczarowaniach i kolejnych planach. W domowej mrożonej herbacie brzęczały kostki lodu, psy spały pod wielkim stołem, chłodząc brzuchy na kamiennej posadzce, a w tle słyszeliśmy głośne cykady. Niestety Domenico musiał nas opuścić, za chwilę zaczynał swoją zmianę w drugiej, bardzo wymagającej pracy. Nie chcę zdradzać do końca tej historii, koniecznie musicie poznać go osobiście i zachwycić się dystansem do świata i wszechstronną wiedzą. Ustaliliśmy jeszcze szybko menu śniadaniowe (które okazało się być prawdziwą ucztą, przygotowaną przez mamę) i wsiąknęliśmy z książkami na hamakach. Przed nami trzy dni w tym niezwykłym miejscu!
JAK PORUSZAĆ SIĘ PO MIEŚCIE
Wjeżdżając do centrum Monopoli, proponuję porzucić samochód w pobliżu Piazza XX Settembre lub Piazza Vittorio Emanuele. Od tego miejsca, drogę będzie wyznaczać wieża barokowej katedry, górująca nad miastem. Kontynuując spacer, po chwili dotrzecie do murów Porto Vecchio. Przez historyczną bramę Ponte Vecchio zaglądamy do najciekawszej części miasta, czyli Centro Storico. Jednak najpierw spacer słoneczną promenadą, zachwyt nad kolorowymi łódkami i niedbale rozrzuconymi sieciami rybackimi, a jeśli macie ochotę – kąpiel w morzu.
WSKAZÓWKA: Dla podróżujących pociągiem: połączenie z Bari do Monopoli pociągami Tren Italia Regionale kosztuje 4 Euro, a podróż trwa ok 30min. Bilety kupicie w kasach i automatach. Podróżując z Bari, warto zatrzymać się na parę godzin w bajkowym Polignano a Mare (pisałam o nim tutaj). To świetny pomysł na całodniową wycieczkę.
Monopoli ma za sobą ładny kawał historii, wdzięcznie prezentujący się w południowym słońcu Italii. Fortyfikacja wpuszczona w Adriatyk, przechodząca płynnie w zamek Castello Carlo V, wybudowany w 1552 roku, stanowiła mocny punkt obronny, gdy wróg atakował od strony morza.
Kolejny zamek, Santo Stefano, średniowieczny i o zupełnie innej konstrukcji, możecie podziwiać na obrzeżach miasta, tuż przy plaży Santo Stefano. Ten obiekt odgrywał bardzo ważną rolę w czasie wypraw krzyżowych, pozostając we władaniu Zakonu Kawalerów Maltańskich. Między innymi tutaj zaopatrywano statki płynące w kierunku Ziemi Świętej.
CENTRO STORICO I LABIRYNT BIAŁYCH DOMÓW
To co mnie najbardziej zachwyciło w Monopoli, to labirynt maleńkich uliczek (każda, nawet najmniejsza ma swoją nazwę), które oplatają lub prowadzą na zaciszną piazzettę. Białe ściany kamienic często zdobią włoskie flagi, a ich czerwień i zieleń przeplatają się z kolorami drewnianych okiennic. Poszczególne podwórka i uliczki łączą niskie łuki (uwaga na głowy!). Chodzimy po wyślizganych, błyszczących płytach kamiennych. Jest upalnie, ale nie czuję tego wśród wysokich białych murów, ciasno ustawionych kamienic. Wiatr fruwa po tym kolorowym labiryncie, przynosząc morską bryzę i mocny zapach jodu. Co chwilę wpadamy na kafejki i ustronne bistra, są też sklepiki z mydłem i powidłem.
NAJPIĘKNIEJSZE PLACE MONOPOLI
Jak już wspomniałam, Monopoli to miasteczko placów i placyków. Na najbardziej znany i oblegany – Piazza Garibaldi traficie od razu, wkraczając przez bramę Ponte Vecchio. To świetne miejsce na kawę, czy wieczornego drinka, np. w popularnej wśród miejscowych Caffe Venezia. Tutejsze restauracje są nastawione głównie na turystów, więc ceny są wyższe, ale mimo to, zapomnijcie o pizzy w czasie lunchu. Są pewne zasady, których nie złamie nawet napór bogatych obcokrajowców.
Po niespiesznej obserwacji włoskiej codzienności przy porannym cappuccino, wybierzcie się na kolejny plac – tym razem, mój ulubiony – Piazza Palmieri. Oprócz genialnej restauracji, o której obszerniej napiszę w kolejnym poście, znajduje się tam kamienna fontanna, otoczona trzema fascynującymi budowlami – kościołem Św. Piotra i Pawła, kolejnym kościołem Św. Teresy i tym najbardziej reprezentacyjnym obiektem, czyli Pałacem Palmieri.
Pałac został zbudowany w ostatnich dziesięcioleciach XVIII wieku z inicjatywy Francesco Paolo Palmieri i służył jako dom, dla bardzo licznej, szlacheckiej rodziny Palmieri (posiada 100 komnat!). Każdy zachwyci się jego późno barokowym stylem, wzorowanym na stylu budowli z Lecce (do dziś żałuję, że nie starczyło nam czasu na to niezwykłe miasto). To styl pełen przepychu, jednak elegancki i nienachalny. Obecnie w pięknych murach pałacu mieszczą się przedszkole i szkoła sztuki i rzemiosła. Od czasu do czasu, wnętrza służą jako plan filmowy i miejski teatr. Na tym eleganckim kwadracie, otoczonym z trzech stron namacalną historią, przebija się głośny śmiech i wiwat dzieci, które wykorzystały przestrzeń placu do gry w piłkę. Sącząc kawę przy fontannie możecie obstawiać wynik meczu.
WIECZÓR W MONOPOLI
Wieczorami Monopoli jeszcze bardziej nabiera charakteru. Mieszkańcy otwierają okna, wystawiają przed sklepy i domy krzesełka – tworzą małe punkty obserwacyjne. Panie domu mogą już podlać spragnione rośliny, upał zelżał. W powietrzu słychać gwar skuterów i mieszczących się tu jakimś cudem samochodów. Restauracje zapełniają się wygłodniałymi gośćmi, kawiarnie rozpoczynają serwowanie aperitifu.
W porcie całkowity spokój, ale tylko przez chwilę. Z bramy głównej wypadła właśnie gromada głośnych Włoszek w białych welonach. Delikatnie wstawione dziewczęta śpiewają piosenkę, którą poznałam jeszcze przed przyjazdem do Pulii, to „Il ballo di San Vito” w wykonaniu Vinicio Caposella.
PIZZICA I UKĄSZENIE TARANTULI – NIEZWYKŁY TANIEC POŁUDNIA WŁOCH
Damskie głosy wychwalają w niej południe Włoch i śpiewają o leczniczym działaniu tańca. W Apulii wierzono bowiem, że pewien rodzaj szaleństwa czy trwałej melancholii mogły wywołać ukąszenia tarantuli. Wijącą się po ukąszeniu ofiarę (objawy przypominały pląsawicę i nazywano je tańcem Św. Wita), miały uleczyć dźwięki charakterystycznej, hipnotyzującej muzyki. Lekarstwem był taniec – pizzica (od włoskiego słowa „ukąszenie”).
Poniżej fragmenty tej uwielbianej we Włoszech piosenki z moim (kulawym) polskim tłumaczeniem:
(…)
Vino, bancarelle, terra arsa e rossa. (Wino, stragany, ziemia spalona, czerwona)
Terra di sud! Terra di sud! (Ziemia południa! Ziemia południa!)
Terra di confine, terra di dove finisce la terra! (Ziemia graniczna, ziemia końca świata!)
(…)
Vecchi e giovani pizzicati (Starzy i młodzi pokąsani)
vecchie e giovani pizzicati (starzy i młodzi pokąsani)
dalla taranta, dalla taranta (przez taranta, przez taranta)
dalla tarantolata (przez tarantolatę)
(…)
Ho il ballo di S. Vito e non mi passa! (Zniewolił mnie taniec Św. Wita i nie przemija!)
Ho il ballo di S. Vito e non mi passa! (Zniewolił mnie taniec Św. Wita i nie przemija!)
W Monopoli spędziliśmy 3 dni przepełnione spacerami, kąpielami w morzu (w osobnym poście przygotuję dla Was mapę najpiękniejszych plaż) i wyśmienitymi kolacjami. Dla mnie to miasto idealne – jeśli ktoś wspomina o Apulii, pierwszą myślą są wieczory spędzane na Piazza Palmieri. Wciąż taniejące bilety do Bari kuszą i nęcą, ale na razie, decyduję się zwiedzać nowe kierunki. Obcas włoskiego buta czeka na czas, w którym będę potrzebować powrotów w ulubione miejsca.
WSKAZÓWKA: Poniżej publikuję dla Was mapę centro storico. Znajdziecie na niej najważniejsze obiekty, o których wspominałam w całym poście. Po starówce możecie poruszać się z nawigacją, ale w gąszczu wąskich ulic i placyków, nawet maszyna głupieje. Gubienie się w Monopoli to czysta przyjemność, na którą musicie sobie pozwolić!
Do Monopoli wybieramy się w maju i już nie mogę się doczekać 🙂 Czytając opisy pełne zachwytów chciałabym już tam być. Pozdrawiam.
Świetny blog, super wpis.
Pod wpływem czytania kupiłam bilety na koniec października. Jadę z mężem i dziećmi, prosżę mi podpowiedzieć które miasteczko będzie lepsze na noclegi ? Monopoli czy Poligamo Mare ? Nie mogę się zdecydować….
pozdrawiam
Asia
Bardzo dobra decyzja! 🙂 Polignano i Monopoli są położone bardzo blisko siebie i oba miasteczka są niezwykle przyjemne, więc trudno zdecydować gdzie będzie Wam lepiej. Pod względem atmosfery dla mnie wygrywa Monopoli, jest tam też miejska piaszczysta plaża, a ta w Polignano, choć spektakularnie położona, może zniechęcać kamienistym brzegiem.
Zamierzam być 7 dni w Monopoli w polecanych przez Panią Antico Carrubo .w jaki sposób bez samochodu można dostać się do centrum miasteczka i na plażę i czy z lotniska w Bari bezpośrednio dostanę się pociągiem do Monopoli?
Pozdrawiam serdecznie: intryguje pani i zaraża miłością do tych miejsc dziękuję
Obawiam się, że to może być trudne ale oczywiście jest możliwe. Antico Carrubo znajduje się ok 6 km poza obszarem miasta, trzeba poruszać się taksówkami albo rowerem. Komunikacja miejska nie dociera w ten rejon.
Cześć 🙂
Wybieramy się do Bari w maju. Wstępnie zarezerwowaliśmy apartament w Bari Vecchia, ale zaczynam zastanawiać się czy to nie była zła decyzja i czy nie lepiej znaleźć coś w Polignano a mare… jak myślisz ? 🙂 czy w maju w Polignano będzie się coś działo, chcielibyśmy wieczorami pochodzić po fajnych knajpach, winiarniach. 🙂