Valle d’Itria (Dolina Itrii), nazywana także Doliną Trulli to magiczny obszar położony w środkowej części obcasa włoskiego buta. Wszystkie miasteczka doliny Itria, czyli: Alberobello, Locorotondo, Noci, Ceglie Messpica, Cisternino, Fasano, Ostuni, Villa Castelli i Martina Franca zajmują obszar trzech prowincji: Bari, Brindisi i Taranto.
Dzielą je naprawdę małe odległości, więc warto odwiedzić i zobaczyć jak najwięcej. Nam udało się zobaczyć 6 z nich, każde było inne, każde zachwycało swoją atmosferą i piękną architekturą.
Naszą bazą wypadową do zwiedzania tego obszaru Apulii było bajkowe Ostuni, ale pozwólcie, że wspólną podróż po dolinie Itrii rozpocznę od najpopularniejszego miasteczka, czyli Alberobello.
ALBEROBELLO
Alberobello to wizytówka Apulii, pocztówkowa wioska położona na łagodnych wzgórzach, upstrzona charakterystycznymi, stożkowatymi domkami. O trullo przeczytacie w każdym artykule, traktującym o tym regionie Włoch, a pierwsze budowle tego typu można zobaczyć krótko po opuszczeniu lotniska w Bari. Teoria ich pochodzenia jest ciekawa i bardzo prawdopodobna, biorąc pod uwagę włoskie upodobanie do migania się od podatków i wszelkich dodatkowych opłat. Te małe domki z kamienia wapiennego, budowane bez zaprawy na planie kwadratu lub koła, można było dziecinnie łatwo rozebrać w przypadku wizyty urzędników podatkowych. Wszak budynki niewykończone nie podlegały opodatkowaniu (i pomyśleć, że w Grecji ten przepis nadal obowiązuje!). Do mnie bardziej przemawia praktyczny aspekt tych oryginalnych budowli. Trullo latem pozostawało przyjemnie chłodne, a zimą trzymało ciepło.
Wizyta w Alberobello, gdzie trulli występuje w ilości 1500 sztuk, to punkt obowiązkowy. Dlatego spotkacie tam mnóstwo turystów i wakacyjnych, zakupowych pokus. W małych domkach funkcjonują obecnie głównie sklepy z pamiątkami, rękodziełem, galerie i przyjemnie knajpki. Większe trulli oferują noclegi w pięknych, bielonych sypialniach z widokiem na dolinę, gaje oliwne lub okazałe baseny. Zajrzyjcie choć na chwilę do tej bajkowej krainy. A później uciekajcie w poszukiwaniu zupełnie nieturystycznej Apulii.
OSTUNI
La citta bianca – białe kamienne miasteczko, niesamowicie położone na wzniesieniu, z którego roztacza się widok na błękitny Adriatyk, domki trulli i srebrno-zielone gaje oliwne. To jedno z najbardziej popularnych miast Apulii, a latem ilość turystów może przerazić tych, którzy planowali pogubić się samotnie w plątaninie białych uliczek i kamiennych schodków.
Naszym domem na dwie noce stała się miniaturowa kamienica z tarasem (i prysznicem!) na dachu. Codziennie przed 9 rano obsługa i7archi, podrzucała nam pod drzwi tacę z włoskimi rogalikami, sezonowymi owocami, chrupiącą bruschettą lub delikatną foccacią. Do tego gęsty czarny płyn z kawiarki i świeżo wyciskany sok z włoskich pomarańczy. Uwierzcie mi, te śniadania śnią się po nocach.
Po chłodnym prysznicu na dachu (chyba nie muszę mówić, że cieszyliśmy się nim jak dzieci?), ruszaliśmy nad morze (plaża Pilone, o której pisałam tutaj, znajduje się 10 min leniwej przejażdżki od Ostuni), lub spacerowaliśmy po miasteczku, chłodząc się gorzkim aperitivo w maleńkich barach. Wieczorem miasto zyskiwało zupełnie inny charakter, przeistaczając się w jeden wielki elegancki deptak, po którym dumnie kroczyły szykowne Włoszki ze swoimi małymi pieskami i panowie w pastelowych koszulach. Świetnie się tam czułam w moich złotych sandałach.
Ostuni ma jednak dwie wady, które sprawiają, że nie wyobrażam sobie dłuższego pobytu w tym miasteczku. Przede wszystkim trudno tu o naprawdę dobrą restaurację, w normalnej cenie. Jeden z wieczorów spędziliśmy w zachwalanej w przewodnikach Osterii del Tempo Perso (oczywiście po odstaniu godzinki w kolejce do stolika), a dania które nam zaserwowano były wielkim rozczarowaniem. Druga sprawa to kwestia komfortu snu. Jeśli zdecydujecie się tak jak my, na pobyt w samym sercu Centro Storico, zapomnijcie o cichych nocach ubarwianych koncertem cykad. Do rana, nawet przez zamknięte okno, dobiegał do nas każdy śmiech, wypowiedziane słowo, stukający obcas i miauczenie kotów.
Warto przespacerować się wzdłuż białych murów miasta, otaczających najwyżej położoną część Ostuni. Widać stamtąd całą okolicę. Zachwycałam się również oryginalną i elegancką loggią, łączącą Pallazzo Vascoville i Pallazzo del Seminario. Podobnie jak katedrą wybudowaną w XV w. w stylu gotyckim. Waszą uwagę na pewno zwróci piękna rozeta, znajdująca się tuż na wejściem do świątyni. Katedra może być również punktem orientacyjnym, kiedy pogubicie się w plątaninie kamiennych uliczek.
CEGLIE MESSAPICA
To miasteczko znane wśród mieszkańców, jako centrum skupiające najlepsze restauracje regionu. Byliśmy zaskoczeni ilością poukrywanych knajpek z różnym rodzajem kuchni (w tym miejsca nagradzane przez międzynarodowe i włoskie przewodniki kulinarne, jak rekomendowany wszędzie Cibus). Jakość serwowanego jedzenia i jego autentyczność (plus te ceny!) przyciągały nas jak magnes przez trzy kolejne wieczory. Jaka miła odmiana po lekko nadętych i przereklamowanych lokalach w Ostuni.
Ceglie Messapica to przede wszystkim gąszcz spokojnych, cichych uliczek, po których kręcą się niemal sami miejscowi. Latem zobaczycie tam młodzież okupującą schody zabytkowych kościołów i mnóstwo dzieci, grających w klasy pomiędzy odrapanymi kamieniczkami starego miasta. Dla zainteresowanych zamierzchłymi czasami – według większości historyków, Ceglie zostało założone przez kreteńskiego króla Japigia (grecka nazwa miasta to Kailia), a w pobliżu miasta odnaleziono wzniesione w tamtych czasach, świątynie na cześć Apolla i Venus.
CISTERNINO
Jeśli zdecydujecie się odwiedzić Cisternino, zapamiętajcie koniecznie jedno słowo – macelleria. W tym uroczym, lekko chaotycznym, białym miasteczku, miejscowi rzeźnicy zaproszą Was do niepozornego stolika, naleją lampkę wyśmienitego czerwonego wina, a następnie ugrillują ulubiony kawałek wołowiny lub wieprzowiny. Ich jadłodajnie to właśnie wszechobecne w Cisternino macellerie. Taka mnogość kramów ze znakomitym mięsem, dostępnych na wyciągnięcie ręki, znajduje się tylko i wyłącznie w tym jednym miejscu na ziemi. Na szczególną uwagę zasługują bombette, czyli kawałeczki mięsa, wypełnione serem i dojrzewającą szynką (więcej o apulijskiej kuchni pisałam tutaj). Smakowite kąski rozpływają się w ustach!
Pamiętajcie jedynie o południowej przerwie na odpoczynek. Wszystkie lokale będą wtedy zamknięte na głucho, dlatego proponuję wieczorną wizytę. Tylko wtedy będziecie mieli okazję obejrzeć włoską passeggiatę w najbardziej autentycznej formie. Zamówcie lampkę wina lub apperitivo (później będzie kolacja, wiadomo!) i poćwiczcie świadomy hedonizm.
CIEKAWOSTKA
Dla wybrańców losu, podróżujących do Apulii w środku lata – co roku, 5 sierpnia w Cisternino odbywa się Sagra della Bombetta e Bruschetta, czyli święto miłośników znakomitego grillowanego chleba, natartego ząbkiem czosnkiem i wspomnianych bombette.
LOCOROTONDO
Kolejne miasteczko z grupy I borghi piu belli d’Italia, to najprawdziwsza bombonierka. Cudeńko, w pięknych opakowaniach, cieszące wszystkie zmysły. Nie udało mi się ustalić, czy podczas naszej wizyty w Locorotondo trwał konkurs na najpiękniej ukwiecony dom, czy takie widoki są tu powszednie, ale ochom i achom nie było końca. Dotarliśmy tam w czasie popołudniowego odpoczynku, uliczki centro storico było opustoszałe, ciche i suszyły się w słońcu, po przejściowym deszczu. Do słońca wyciągały się też charakterystyczne strzeliste dachy kamieniczek wykonane z wapienia, nazywane tu cummerse. W Locorotondo moja fascynacja włoską ceramiką zaczęła przeradzać się w obsesję. Pękate donice; smukłe, stylowe wazony; misy we wszystkich odcieniach błękitu i zieleni. Boję się pomyśleć na czym jadaliby w tutejszych domach zwykłe kanapki z serem.
W celu otrzeźwienia zmysłów, proponuję krótki odpoczynek (a może włoski piknik?) na jednej z ławeczek w górnym parku. Rozpościera się stamtąd wyjątkowy widok na liczne domki trulli, ukryte w gajach oliwnych lub wśród drzewek migdałowca.
CIEKAOWSTKA
W lipcu i sierpniu, Locorotondo rozbrzmiewa dźwiękami trąbek i saksofonów. To właśnie tam, a dokładnie na piazza Aldo Moro koncertują światowej klasy muzycy jazzowi. Locus festiwal to także liczne imprezy towarzyszące, które kołyszą całe miasto w takt wyjątkowej muzyki. Wstęp na większość koncertów jest bezpłatny, a w tym roku zdążycie jeszcze m.in. na koncert Bonobo.
MARTINA FRANCA
Prosto z surrealnego Locorotondo, pognaliśmy do kolejnego miasta – Martina Franca. I szybko pojawiło się otrzeźwienie. Martina Franca jest sporym miastem, skupiającym aż 49 000 mieszkańców. Malutkie Locorotondo czy Cisternino mogłyby stanowić w tej skali jedną dzielnicę. Wjeżdżamy od strony nowoczesnych, skomercjalizowanych i zwyczajnie brzydkich dzielnic. Warto jednak przedrzeć się przez tę część, aby zgubić się w tym barokowym muzeum pod otwartym niebem.
Ilość bogato zdobionych kościołów, pałaców i wież zwala z nóg! Do tej pory pamiętam, jak z niedowierzaniem kręciłam się wokół własnej osi na przytulnym Rzymskim Placu, a w oczach migały majestatyczny Palazzo Ducale i przepiękny Palazzo Martuci. Zbyt późno odkryłam barocco pugliese! Jeśli myślicie, że labirynt wąskich uliczek nie może Was już zaskoczyć, przespacerujcie się po centro storico di Martina Franca. To nie jest gąszcz maleńkich uliczek, to najprawdziwsza dżungla. Zgubiliśmy się tam kilka razy, widzieliśmy samochody zaparkowane w miejscach, o których nie śniło się drogowcom i co najmniej 15 par majtek wywieszonych na balkonach barokowych kamieniczek. W Martina Franca po raz pierwszy poczułam najprawdziwszą Apulię, nienaciąganą, nieudawaną, obojętną na turystów, ale jednocześnie ciekawą ludzi.
CIEKAWOSTKA
Będąc w Martina Franca, zapytajcie koniecznie o capocollo – produkowaną tylko tutaj szynkę, a precyzyjnie mówiąc, jest to dojrzewająca karkówka, krojona na plasterki cieniutkie jak pergamin. Nie opuszczajcie miasta bez tego przysmaku!
Niestety nie starczyło nam czasu, aby odwiedzić ostatnie trzy miasteczka doliny Itrii, dlatego tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że do Apulii musimy wrócić jak najszybciej. W Fasano czeka kilkanaście fabryk najpiękniejszej apulijskiej ceramiki. Noci słynie z zielonych terenów, otaczających miasto. Ukryły się tam najlepsze hotele regionu, czyli masserie – luksusowe gospodarstwa agroturystyczne (choć to określenie kompletnie do nich nie pasuje!) znane przede wszystkim ze znakomitej, domowej kuchni. Ostatnim przystankiem na mapie doliny pozostaje Villa Castelli z eklektycznym zamkiem, z którego rozpościera się najlepszy widok na cały półwysep Salento.
O mamo, ale pięknie!
Czy pamiętasz, gdzie spaliście w Ostuni z tym prysznicem na tarasie? Planuję wyjazd i byłoby cudownie spędzić chociaż jedną noc w takim miejscu.
No jasne. To miejsce to „i 7 archi”. Spaliśmy w studiu z tarasem.
Piękne zdjęcia i ciekawe opisy!! Korzystamy na bieżąco z inspiracji podczas naszego pobytu w Apulii 🙂 Włochy to nasz nr 1, ale Apulię odkrywamy po raz pierwszy i jesteśmy zauroczeni!! Jest środek lata, w miasteczkach nie ma tłumów turystów, żadnych kolejek, czekania na stoliki (zapewne inaczej będzie w sierpniu, kiedy to Włosi ruszą tłumnie na wakacje, bo tutaj turyści z innych krajów stanowią zaledwie kilka procent). Cudne miasteczka, piękne plaże, pyszne jedzenie, przyjaźni ludzie i klimat. Czegoż chcieć więcej? 🙂 pozdrawiamy gorąco!!
Jak miło słyszeć, że w Apulii bez zmian – pięknie, spokojnie i pysznie:)
W końcu!! W lipcu wybieram się tam! Jak dla italofilki, która kocha wszystko co jest na szerokości Rzymu i niżej to spełnienie moich marzeń, i naprawdę obawiam się, że po tej wycieczce nie zechcę już nigdzie indziej pojechać.. Chciałabym prosić o poradę- ponieważ nie spędzimy tam zbyt wiele czasu (9 dni na wszystko!) a dzieci -6 i 9 lat- mają tylko jedne nogi;)- oprócz Alberobello ,które miasteczko wybrać? Obstawiałam przewodnikowe Ostuni, ale wydaje mi się ,że będzie zbyt duże na dziecięce nogi i zbyt zatłoczone… pieknie piszesz o Ceglie Messapica.. przede wszystkim chodzi mi o poszwędanie się przez chwilę po białych uliczkach;) Dziękuję za wpis filmowy, Mine vaganti do obejrzenia, reszta świetna. Ze swojej strony wrażliwym na muzykę i taniec polecam posłuchać i pooglądać ichnie tarantelle, tamburraty i pizzicę;)
Magda, czyli Twoje serce też należy do południa. Ehh w takim razie w Apulii przepadniesz! I będziesz cały czas kombinować jak tam wrócić:) Co do planu zwiedzania, podstawowe pytanie brzmi, czy będziecie mieli do dyspozycji samochód? Jeśli tak, objechanie Alberobello, Locorotondo, Cisternino i Martina Franca zajmie Wam maksymalnie dwa dni (na upartego, półtora dnia). Wszystkie te miasteczka to mini perełki i dadzą im radę nawet małe nóżki. Po Ostuni można posnuć się dłużej, ale może lepiej pod wieczór, żeby uniknąć upałów i zobaczyć jak fajnie miasto budzi się do życia.